"Żyje główny świadek uznany za zmarłego przez historyków IPN w książce "SB a Lech Wałęsa". Postanowił się ujawnić i jest gotów zeznawać, aby pokazać całą prawdę" - napisano w komunikacie Instytutu Lecha Wałęsy.
Autorzy komunikatu przypominają, że na 692 stronie książki Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza pada stwierdzenie, że świadek Edward Graczyk nie żyje, a data śmierci jest nieznana. Przy jego nazwisku napisano też, że to on zwerbował Lecha Wałęsę. Tymczasem - jak informuje Instytut Lecha Wałęsy - świadek żyje i twierdzi zupełnie coś innego.
Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", Graczyk mieszka w Gdańsku i kilka tygodni temu odnaleźli go prokuratorzy białostockiego oddziału IPN. Został już przesłuchany. Miał stwierdzić, że Wałęsa nie był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, a informacje, które uzyskał od niego w trakcie rozmów "nikomu nie zaszkodziły".
Zdaniem autorów komunikatu, IPN świadomie pominął ten kluczowy fakt w swojej pracy. "Uśmiercenie świadka to manipulacja historyczna autorów książki zaakceptowana przez kierownictwo IPN" - czytamy w komunikacie Instytutu Lecha Wałęsy.
- To jawna manipulacja IPN i kompromitacja historyków. Komu zależało na uśmierceniu świadka? Kto zdecydował o takiej zbrodni na faktach? Oczekuję wyjaśnień – powiedział Lech Wałęsa.
IPN nie chce komentować sprawy do czasu zapoznania się z komunikatem i skontaktowania się z jego autorami.