Katarzyna L. (43 l.) i Andrzej N. (45 l.) z Klusajn (woj. warmińsko-mazurskie) są doskonale znani miejscowej pomocy społecznej. Ciągle pili i tylko to ich interesowało. Z tego powodu odebrano im dwóch synów i dwie córki. W domu pozostała jedynie mała Patrycja, więc rodzina była monitorowana przez miejscowy ośrodek pomocy społecznej. I bardzo dobrze, bo gdyby nie to, dziecko mogłoby nie przeżyć kolejnej nocy.
Gdy pracownicy socjalni pojawili się w drzwiach mieszkania, oniemieli. W domu było niewiele cieplej niż na zewnątrz, gdzie panował trzaskający 15-stopniowy mróz. Katarzyna L. (43 l.) i Andrzej N. (45 l.) okutani byli w grube kurtki i ledwo trzymali się na nogach. W łóżeczku przeraźliwie płakała malutka dziewczynka.
- Patrycja miała czerwoną buzię i rączki. Od rodziców czuć było alkohol. Wezwałam policję - mówi nam Alicja Grodowska (37 l.). - W mieszkaniu było tak zimno, że sama po kilku minutach przemarzłam na kość - dodaje kierownicza Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie z Ornety. Dziewczynka z odmrożonymi rączkami i nóżkami trafiła do Szpitala Dziecięcego. Rodzice dziewczynki mieli po 1,5 promila alkoholu w organizmie. Grozi im po 5 lat więzienia za narażenie zdrowia i życia córki. Patrycja, jak tylko wyjdzie ze szpitala, trafi do rodziny zastępczej.