Monika B. (†27 l.) związała się z Marcinem Szczygłem (31 l.) osiem lat temu. Zamieszkali we wsi Knorozy (woj. podlaskie) i doczekali się trójki dzieci. Wszystko układało się dobrze, dopóki 27-latka nie zaczęła zaglądać do kieliszka.
- Prowadziłem stolarnię, planowaliśmy budowę nowego domu. Ale Monika wolała imprezy niż rodzinę - skarży się na swoją małżonkę pan Marcin.
Ich związek zamienił się w piekło. Kobieta coraz częściej zaczęła znikać z domu i wracać pijana, aż wreszcie porzuciła rodzinę i wprowadziła się do... sąsiada przez płot, Mirosława F. (35 l.).
- Zakochała się we mnie, to ją przyjąłem - wzrusza ramionami pan Mirek. U boku kochanka Monika nigdy nie trzeźwiała.
- Patrzyłem na to i płakałem. Bałem się cokolwiek zrobić, by nie trafić do więzienia - mówi pan Marcin, który w tym czasie sam musiał się zajmować trójką dzieci.
Związek Moniki z sąsiadem trwał sześć tygodni. Po jednej z libacji 27-latka nie podniosła się już z łóżka kochanka. Leżała martwa w jego pościeli z raną od noża na ciele. To jednak nie Mirosław F. zabił. - Nic nie wiem. Spałem - zarzeka się 35-latek. Mordercą okazał się jeden z uczestników libacji Lech D. (52 l.). Mężczyzna usłyszał już zarzut zabójstwa i trafił do aresztu. - Nie wiem, co powiedzieć dzieciom. Nie byliśmy na pogrzebie Moniki. Pojedziemy na jej grób, gdy przyjdzie na to pora - mówi pan Marcin, tuląc do siebie dzieci.