O tym bulwersującym incydencie pisaliśmy w połowie wakacji ubiegłego roku. Przypomnijmy: W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia 2016 r. mieszkańcy miejscowości Knorydy (woj. podlaskie) zauważyli pożar stojącej na uboczu zabytkowej prawosławnej kapliczki pw. Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość”, wybudowanej w 1872 r. Jak głosi legenda, w miejscu tym objawiła się Matka Boska, a wtedy z ziemi trysnęło cudowne źródełko. Każdego roku to piękne miejsce kultu odwiedzało tysiące wiernych, zarówno prawosławnych, jak i katolików. Mieszkańcy okolicy wierzą też, że kapliczka uchroniła ich od zniszczeń podczas dwóch wojen światowych i wojny polsko-bolszewickiej.
Drewniana kapliczka, w której przez dziesięciolecia zebrano dziesiątki cennych ikon i wotów dziękczynnych, spłonęła doszczętnie. Początkowo podejrzewano, że pożar wybuchł od pozostawionej w jej wnętrzu świeczki. Biegli dowiedli jednak, że było to podpalenie. Niestety, przez wiele miesięcy śledztwo nie przynosiło rezultatów. Aż do teraz. Do policyjnego aresztu trafili 18-latek i jego 20-letni kompan. Obaj to mieszkańcy okolicznych miejscowości. Młodszy z nich przyznał się do podpalenia, starszy twierdzi jednak, że jest niewinny. Według ustaleń śledczych feralnego dnia byli pijani. Szukali pieniędzy na alkohol i postanowili okraść skarbonkę ustawioną przy kapliczce. Ich łupem miało paść nie więcej niż 20 zł. Zabrali też ozdobny krzyż. Kapliczkę podpalili po to, aby zatrzeć ślady. Za ten barbarzyński czyn wkrótce odpowiedzą przed sądem. Wysiłkiem wiernych kapliczkę odbudowano po niespełna roku od podpalenia.