Janusz Piechociński przyznał w radiu TOK FM, że wynik głosowania w partii mógł wiele osób zaskoczyć. - Okazuje się, że demokracja niesie ze sobą niespodzianki - mówił o swojej wygranej nowy szef ludowców.
Zdradził, że pierwszym liderem partii, który zadzwonił do niego z gratulacjami był Janusz Korwin-Mikke. Nadal nie miał telefonu od szefa rządu. - Jeszcze nie rozmawiałem z Tuskiem - przyznał Piechociński. I bronił premiera: - W momencie, kiedy wynik poszedł w świat, utraciłem zdolność komunikowania się. Jest poniedziałek, będziemy realizować wszystko krok po kroku - tłumaczył, dodając: - Premier Tusk lubi polityków PSL-u, a politycy PSL-u lubią Donalda Tuska. Politycy PSL-u lubią także innych polityków. Trzeba lubić ludzi.
Piechociński zdobył w sobotnich wyborach 547 głosów, wyprzedzając Pawlak jedynie 17 głosami. Ten nie krył zaskoczenia wynikiem głosowania i od razu ogłosił, że zrezygnuje z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki. Nowy prezes zapowiada, że będzie przekonywał go do zostania w rządzie. - Uważam, że wraz z Donaldem Tuskiem mają bardzo wiele do zrobienia dla polskiej polityki, polskiej gospodarki i polskiego społeczeństwa, i chciałbym, żeby Pawlak trwał w tym rządzie i dynamizował jego działanie do wyborów parlamentarnych - tłumaczył.
- Miał pan zaprosić Waldemara Pawlaka na obiad, a Waldemar Pawlak mówi, że nic nie wie o zaproszeniu. Było to zaproszenie czy nie? - pytał prowadzący rozmowę Tomasz Sekielski. - Zaproszenie jest aktualne i niejeden raz będziemy się spotykać i rozmawiać - oświadczył Piechociński.
KOALICJA na zakręcie? PREMIER nie pogratulował NOWEMU szefowi PSL.
Od soboty PSL ma nowego prezesa. Po siedmiu latach szefowania partią Waldemar Pawlak przegrał wybory i ustąpił miejsca Januszowi Piechocińskiemu. Jak na zmianę u koalicjanta zareagował premier? Z gratulacjami do nowego prezesa jeszcze nie zadzwonił.