Na szczęście plan zmylenia tropu się nie powiódł, bo policja rozpracowała intrygę. Katarzyna W. i jej kochanek Dariusz Rz. (40 l.) siedzą w areszcie. Grozi im dożywocie.
- Nie ma już mojego Miecia. Jak ktoś mógł mu coś takiego zrobić - Katarzyna W. mówiła po śmierci swojego męża.
Przeczytaj koniecznie: Desperat strzelił sobie w głowę, ta sama kula zabiła jego żonę
Dramat rozgrywał się w maju ubiegłego roku. Mieczysław W. wrócił z pracy. Krótko po powrocie do domu mężczyzna wyruszył do pobliskiego sklepu całodobowego po piwo. Do domu już nie wrócił.
- Jego telefon milczał, dlatego poszłam go szukać - relacjonowała po tragedii Katarzyna W.
Według jej relacji niedaleko od domu znalazła męża. Wezwała pogotowie, ale na ratunek było już za późno. Mieczysław W. nie żył.
Na początku wyglądało to na napad rabunkowy. Policja nie dała się jednak wywieść w pole. Przepytując znajomych wdowy, szybko ustaliła, że Katarzyna W. wiodła podwójne życie. Miała kochanka Dariusza Rz. (recydywistę, wcześniej skazanego za zabójstwo), a na przeszkodzie w ułożeniu sobie z nim życia stał mąż. Katarzyna W. nie chciała jednak rozwodu, bo bała się, że straci prawa do opieki nad córkami - Natalką (6 l.) i Ewelinką (11 l.). Zabicie męża było więc dla kobiety najprostszym sposobem, by pozbyć się problemu.
Prokurator Jerzy Utrata, szef Prokuratury Rejonowej w Wadowicach, mówi: - Żona wysyłając męża do sklepu po piwo, wiedziała, że w krzakach czeka na niego zabójca. Wszystko było z góry ukartowane.
Patrz też: Warszawa: Zabił Grzegorza dla ubrań i komórki
Dariusz Rz. 11 razy dźgnął rywala nożem myśliwskim, który wcześniej kupił specjalnie na tę okazję. Mieczysław W. nie miał szans, by przeżyć. Skonał 300 metrów od domu.
Teraz kochankowie za kratami czekają na wyrok. Akt oskarżenia właśnie trafił do sądu, a mordercom grozi dożywocie.