Lekarze z kliniki w Warszawie odmówili pani Annie wykonania zabiegu odsysania tłuszczu. Mimo to kobieta nie poddała się i znalazła centrum medyczne w Częstochowie, które bez problemu taki zabieg wykonało. Liposukcja została przeprowadzona 6 marca. Już następnego dnia pojawiły się pojawiły się trudności z oddychaniem u kobiety. 34-latkę przewieziono do szpitala. Niestety, wysiłki lekarzy nie przyniosły rezultatu. 8 marca kobieta zmarła. Jej narzeczony tego samego dnia powiadomił prokuraturę. Przeprowadzono sekcję zwłok. Z opinii anatomopatologa wynika, że "zgon nastąpił najprawdopodobniej w wyniku zatoru płuca" - informuje wyborcza.pl. Zator może wystąpić, gdy rozbity podczas liposukcji tłuszcz przeniknie do naczyń krwionośnych. – Ona poszła tam jakby prosto z ulicy. Nawet wyniki badań zostały w domu. Lekarz zdecydował się na zabieg, a nawet nie wiedział, jaką Anna ma grupę krwi, co wyszło w szpitalu – mówi w rozmowie z portalem wyborcza.pl osoba z rodziny pani Anny.
Bliscy zmarłej 34-latki nie chcą zemsty na lekarzach. - Chcemy nagłośnić sprawę śmierci Anny, która osierociła 12-letnią córkę. Chcemy przestrzec dziewczyny i kobiety, które dają sobie wmówić lekarzom inkasującym ciężkie pieniądze, że taka operacja to niemal kosmetyczny zabieg - mówi osoba z rodziny.
Zobacz: Wykąpała dziecko we wrzątku,Sąd wypuścił ją na wolność