W środę Hubert G. był w kościele parafii pw. Świętej Trójcy w Kobyłce na dwóch mszach. Kiedy wierni wyszli po ostatnim wieczornym nabożeństwie, chłopak ukrył się w jednej z naw. Poczekał na zamknięcie świątyni. Został sam i przystąpił do działania.
Najpierw obrobił kasetkę z datkami od wiernych. Wyciągnął z niej około 100 zł. To mu jednak nie wystarczyło. Hubert G. był ministrantem, jeszcze niedawno w tym samym kościele służył do mszy. Wiedział więc, że w piwnicy, w niewielkim muzeum poświęconym ks. Jerzemu Popiełuszce, znajduje się wyjątkowo cenna relikwia - ornat, w którym ks. Jerzy odprawiał msze.
Bez skrupułów 20-latek ukradł relikwię. Wydostał się z kościoła i zwiał rowerem, który znalazł na zewnątrz. Następnego dnia proboszcz zauważył kradzież i natychmiast powiadomił policję. Przeprowadził też własne śledztwo, a o swoich podejrzeniach poinformował funkcjonariuszy.
- Wynikało z nich, że sprawcą kradzieży mógł być jeden z parafian - wyjaśnia Tomasz Sitek z policji w Wołominie. Ten trop doprowadził nas do 20-letniego Huberta G. - dodaje policjant. Bezcenna relikwia wróciła do kościoła, a bezbożny ministrant odpowie za swój występek. Może trafić za kraty nawet na 10 lat.