Pan ten mądry rzekł to, gdy oceniał dwulecie rządów swojego pryncypała Donalda Tuska i Platformy. I zaraz wyrażone w marzeniach życzenie zaczęło się spełniać. Prezydent Lech Kaczyński jest chory - gruchnęła przygnębiająca wieść. Na szczęście to tylko przeziębienie, jak się okazało, a nie żadna grypa, typu A/H1N1 na przykład - mówił rozdrażniony szwagier.
A kogo by to chciał w pałacu minister Graś? Przecież Kaczyński Lech w tym miejscu to najlepsze, co mogło się zdarzyć Platformie. Bo kto otwarcie zawetowałby złą ustawę medialną autorstwa PO? Kto przeciwstawiłby się planom modernizacji-prywatyzacji służby zdrowia, reformie groźnej dla Polaków? Kto wreszcie wziąłby na siebie rolę czarnego luda, na którego PO mogłaby zwalić każde niepowodzenie swoich wyborczych obietnic? Tylko obecny prezydent. Dlatego polecam panu Grasiowi powiedzenie: Kochaj wroga swego, mogłeś mieć gorszego.