Obaj mężczyźni poznali się przypadkowo na dworcu kolejowym Łódź Kaliska. Od razu wpadli sobie w oko. Młodszy o 20 lat Krystian S. zrobił na Jacku G. ogromne wrażenie. - Zaprosiłem go do domu - wspomina starszy z mężczyzn. - Na początku było naprawdę miło.
Po kilku godzinach romantyczny nastrój prysnął jak bańka mydlana. - To było już nad ranem. W stroju Adama wszedłem do kuchni - opowiada pan Jacek. - On tam stał. Robił sobie chyba kanapkę. Chciałem go przytulić. Nie wiem, jak to się stało, ale nagle zaatakował mnie nożem. To wszystko działo się tak szybko. Niewiele z tego pamiętam - ukrywa twarz w dłoniach.
Krystian G. trzymał w ręku niewielki nożyk do obierania warzyw. I atakował nim zaciekle gospodarza, jakby chciał go obrać ze skóry. Jacek G. ratował się ucieczką przez okno. Spadł na niewielki daszek garażu sąsiadującego z blokiem, w którym mieszka. Jego oprawca próbował go jeszcze dopaść, jednak nie dał rady. Zamknął więc okno, ukradł laptopa i uciekł.
Zobacz: Katowice. Z siekierą zaatakował przechodniów
Poranionego Jacka G. zauważyli sąsiedzi, którzy wezwali pomoc. Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Lekarze naliczyli na jego ciele aż 27 ran.
Krystian G. ukrył się w małej wiosce pod Zgierzem. Tam został namierzony przez policjantów. Trafił do aresztu, a łódzka prokuratura oskarżyła go właśnie o usiłowanie zabójstwa. Grozi mu za to nawet dożywocie.