Krwawy mord wydarzył się w styczniu tego roku. Odgłosy kaźni zaalarmowały sąsiadów, którzy wezwali policję. Funkcjonariusze aresztowali mężczyznę. Ale już po dwóch dniach psi morderca mógł spokojnie wrócić do domu. Prokuratura postawiła mu zarzuty, ale nie wnioskowała o areszt. Oprawca wykorzystał to i zwiał za granicę!
Za Adamem G. wydano list gończy, ale ślad po nim zaginął. Wpadł dopiero, kiedy ponownie pojawił się w Polsce. - Mężczyzna został zatrzymany i tym razem trafił do aresztu na dwa miesiące - mówi Iwona Ochman, oficer prasowy policji w Lublińcu. Za zabicie psa grożą mu dwa lata więzienia.