- Niestety, tak się zdarzyło, że w sobotę wyszłam po prostu sobie do sklepu i zaczęto mnie szarpać. No, akurat ten człowiek, który mnie zaatakował. Nie zostałam pobita. Zostałam tylko zwyzywana. Ale ten człowiek, który mnie zaatakował, nie zdawał sobie sprawy, że wystarczy mnie lekko kopnąć w moje kolano, które przeszło dwie operacje, żeby zrobić mi dużą krzywdę. Dlatego adwokaci PiS zajmą się ta sprawą, bo to już, wydaje mi się, że przekracza pewne granice – takie słowa padły z ust Cugier-Kotki w czwartek podczas wywiadu, jakiego udzielała swojemu byłemu pracodawcy "Superstacji".
Wszystko jasne? Otóż nie! Ponieważ w piątek znów nastąpił niespodziewany zwrot akcji. W TVN24 aktorka zdecydowanie twierdziła, że "została pobita" i wszystko zostało spisane w protokole policyjnym.
Warto dodać, że to nie pierwsza nieścisłość, jakiej dopatrzyły się w całej sprawie media. Znana ze spotów PiS Anna Cugier-Kotka opowiadając swoją dramatyczną historię twierdziła początkowo, że napadł ją jeden mężczyzna, a następnie było już ich trzech. Nie wiadomo również, jak miało wyglądać zgłoszenie napadu na policję. W rozmowie z TVN24 Cugier-Kotka twierdziła, że dzwoniła na policję pięć razy, aż w końcu dodzwoniła się na numer alarmowy 112 i odebrała kobieta. Tymczasem policja twierdzi, że ma zapisy połączeń i nagrania rozmów, z których wynika, że aktorka połączyła się już za pierwszym razem i rozmawiała z... mężczyzną.
Kolejne nieścisłości z sprawie pobicia Cugier-Kotki
2009-06-12
17:35
To był bandycki napad czy tylko szarpanina? Wszyscy zadają sobie pytanie, co przydarzyło się Annie Cugier-Kotce. Odpowiedzi nie ułatwia sama ofiara, która w każdym wywiadzie przedstawia nieco inny scenariusz sobotnich zdarzeń.