"Kolejorz" rozpoczął spotkanie w nieco eksperymentalnym składzie. Z urazem zmaga się Marcin Kikut, więc jego miejsce na prawej obronie zajął Bartosz Bosacki. Z przymusu na środku obrony musiał więc zagrać nominalny pomocnik Dimitrije Injac.
Roszady kadrowe w niczym nie przeszkodziły jednak drużynie Lecha. Piłkarze Jacka Zielińskiego od początku wściekle ruszyli na rywali i pierwszą połowę kończyli z prowadzeniem 3:0. Znakomitą partię rozgrywał Manuel Arboleda, który dwukrotnie pokonał bramkarza rywali. Po przerwie Norwegowie postanowili zaatakować. Wprawdzie strzelili gola w 48. minucie, ale "zemsta" Lecha była sroga. Za to trafienie lechici dołożyli Norwegom kolejne trzy bramki. Piłkarze Fredrikstad do Poznania przyjadą więc tylko na wycieczkę, bo to "Kolejorz" jest w 99 procentach pewien awansu do IV rundy eliminacji Ligi Europejskiej.