Zginął Jerzy Szmajdziński - Koleżanki posłanki wołały na Niego Misiu

2010-04-12 20:23

To miał być jego czas. Jerzy Szmajdziński (58 l.) - zwykle wycofany i grający na zapleczu, wychodził na pierwszą linię - był kandydatem SLD w wyborach prezydenckich. Ledwo znalazł czas, aby w oficjalnej delegacji udać się do Katynia. Jego kalendarz ściśle wypełniały spotkania z wyborcami.

- Muszę się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Oswoić - mówił dziennikarzom "Super Expressu". Opowiadał o tym, jak wyobraża sobie kampanię wyborczą, o budowaniu swojego wizerunku. Widać było, że niechętnie poddaje się obróbce specjalistów od pijaru, którzy chcieli wykreować Go na "Super- szmaję". - "Szmaja" (tak nazywali Go politycy) wystarczy - żartował.


Dzień przed tragedią świętował 58. urodziny. Na huczną imprezę zabrakło jednak czasu. Ze znajomymi umawiał się na najbliższe dni. Już się z nimi nigdy nie spotka. - Był dla mnie jak ojciec. Naprawdę. Nauczył mnie Sejmu. Pokazał, na czym polega polityka. Szedłem do Niego po radę, w każ-dym kłopocie - wspomina poseł lewicy Bartosz Arłukowicz (39 l.).

Był ostatnim liczącym się politykiem ze starej gwardii SLD. W ławach poselskich zasiadał nieprzerwanie od 1989 roku.

Przeczytaj koniecznie: Zobacz makabryczne zdjęcia, pourywane ręce i głowy ofiar ze Smoleńska WIDEO

Oficjalnie zdawał się sztywny, ale w bliższych kontaktach był spontaniczny, dowcipny i pełen osobistego uroku. Ten ostatni doceniały zwłaszcza posłanki SLD, które pieszczotliwie nazywały "Misiem".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają