Daniel C. (21 l.) z Radomia wracał ze swoją dziewczyną znad morza do domu. Ledwie wyjechali z Kołobrzegu, a już się kłócili. Był naćpany i z każdym kilometrem coraz bardziej agresywny. W końcu wystraszona dziewczyna zażądała, by się zatrzymał. - Zaraz cię wysadzę, tylko zabiję jeszcze te k...wy - miał krzyknąć. Kilka sekund później z impetem wjechał w przystanek, na którym stały trzy licealistki. Przyjechały nad morze na wakacje.
- Stałyśmy sobie przystanku. Byłyśmy w letnich nastrojach, zadowolone, że już za parę tygodni zaczniemy studia. Obudziłam się w szpitalu - mówi Karolina Kukuła (19 l.), jedna z ofiar wypadku, jedyna, która jest przytomna. Dwie pozostałe są w ciężkim stanie. Jedna przeszła trepanację czaszki po wylewie krwi do mózgu. O jej życie walczą lekarze w gryfickim szpitalu. Druga z przyjaciółek trafiła do Kołobrzegu.
21-latek i jego dziewczyna z wypadku wyszli bez szwanku. Gdyby na miejsce nie przyjechała szybko policja, świadkowie tragedii sami wymierzyliby sprawiedliwość ćpunowi. Podczas zatrzymania Daniel C. rzucał się i klął na policjantów. Wciąż był na haju. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa. - Mężczyźnie grozi dożywocie - mówi Aneta Skupień, rzecznik prokuratury w Koszalinie. - Sąd przychylił się do naszego wniosku o tymczasowy, trzymiesięczny areszt dla podejrzanego.
- Oby cierpiał co najmniej tak mocno, jak moja córka - mówi Barbara Kukuła, matka rannej nastolatki.