Komisja ds. kłótni i wyzwisk

2009-07-01 18:16

Przytyki, aluzje i nieustanne przepychanki słowne - tak wyglądały w środę prace sejmowej komisji śledczej ds. nacisków. W obrzucaniu się błotem brylowali jak zwykle Arkadiusz Mularczyk i Sebastian Karpiniuk, choć i świadek - Jerzy Engelking - błysnął ciętą ripostą.

Gorąco zrobiło się już chwilę po rozpoczęciu pierwszego i jedynego zaplanowanego na środę przesłuchania. Wtedy do ataku przystąpił poseł Mularczyk, którą swoją obecność w komisji zaznaczył składając wniosek o zawiadomienie prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa komisji Sebastiana Karpiniuka. Jak uzasadnił, Karpiniuk podczas kwietniowego przesłuchania Engelkinga dopuścił się "straszenia, szydzenia", a nawet gróźb wobec świadka. To był jednak dopiero początek...

- Pan cenzuruje wypowiedzi świadka i posłów. To nie Rakowiecka i lata 50., tylko Sejm w wolnej Polsce. (...) Lampa w oczy i kastet, to są pańskie metody - to reakcja Arkadiusza Mularczyka po pierwszym pytaniu, jakie Karpiniuk zadał Jerzemu Engelkingowi. Odpowiedź?

- Pan przeszkadza w pracach komisji. Czy jest pan w stanie wytrzymać emocjonalnie zadawanie przez kogoś innego pytań? - próbował nie dać się wyprowadzić z równowagi szef komisji, jednak oliwy do ognia dolał przesłuchiwany.

- Policzyłem w stenogramach. Przerywano mi 130 razy - stwierdził nagle Engelking. - Pan nie jest od tego, żeby pouczać komisję - odpowiedział mu Karpiniuk i zdania nie dokończył, bo z usta świadka usłyszał: "A pan jest od tego, żeby właściwie prowadzić obrady".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki