Najkrócej można to podsumować w ten oto sposób: Miało być tak pięknie, a wyszło... jak zwykle. Przed południem, gdy konfrontacja Kaczmarka i Engelkinga dopiero co się rozpoczęła nic nie zapowiadało, że zakończy się to wszystko kolejnym cyrkowym przedstawienie. Niestety, już dwie godziny później nawet najwięksi optymiści stracili nadzieje.
Patrz też: Konfrontacja Kaczmarek - Engelking: Nikt nie kryje niechęci (ZDJĘCIA!)
Kłopoty zaczęły się gdy pytania do Janusza Kaczmarka i Jerzego Engelkinga mieli zadawać posłowie opozycji. Pierwszy w kolejce był Arkadiusz Mularczyk i właśnie w tym momencie zaczęły się przepychanki z Andrzejem Czumą. Przewodniczący komisji nagle stwierdził, że poseł PiS zadaje pytania "od rzeczy".
To rozsierdziło Mularczyka, który postanowił ująć się honorem i stwierdził, ze w tej sytuacji rezygnuje on z zadawania pytań. Czuma nie czekając na nic, natychmiast wyłączył posłowi PiS mikrofon i przekazał głos jego partyjnej koleżance.
Posłanka Marzena Wróbel swoją wypowiedź rozpoczęła oczywiście od stanowczego protestu przeciwko odebraniu głosu Mularczykowi i zaczęła kłócić się z Czumą, który kilka razy prosił ją o przejście do sedna sprawy. Gdy tego nie zrobiła... przewodniczący wyłączył jej mikrofon i dalej prowadził posiedzenie.
Tego był za dużo. Dwójka posłów PiS ostentacyjnie wyszła z sali, a zszokowany Andrzej Czuma zarządził przerwę. Nie wiadomo, czy uda się załagodzić sytuację i w jakim składzie komisja zakończy konfrontację Kaczmareka z Engelkingiem.