Sprawa wycieku fragmentów zeznań Ryszarda Sobiesiaka ciągnie się od ponad miesiąca. Już w lutym udało się ustalić, że krąg podejrzanych którzy przekazali informacje „Rzeczpospolitej” jest dość wąski. Dostęp do zapisu zeznań, które Sobiesiak złożył na początku tego roku, mieli podobno tylko Zbigniew Wassermann, Bartosz Arłukowicz i asystenci obydwu posłów. W sumie sześć osób.
Przeczytaj koniecznie: Kto doniósł „Rzeczpospolitej”? Wiedzieli tylko Arłukowicz i Wassermann
Radio ZET donosi, że śledczy wzięli na razie pod lupę posła Lewicy. Dlaczego akurat jego? Bo prokuratorzy mają podobno zeznania funkcjonariusza Centralnego biura Antyterrorystycznego. Ujawnił on kontakty posła z dziennikarzami jednej z gazet.
Bartosz Arłukowicz twierdzi oczywiście, że to nie on dał gazecie temat na pierwszą stronę. - Dziennikarze narzekają nawet, że mówię za mało – tłumaczył się w rozmowie z Radiem ZET.