Komisja przesłuchuje świadków codziennie od 10 do 22. Mają oni w pełni zagwarantowaną anonimowość. Komisja, powołana po tekstach tygodnika Wprost, składa się z trzech osób. Jest w niej szefowa działu HR-u w TVN i dwóch prawników. Jeden z nich należy do dużej korporacji. Specjalizuje się w prawie pracy i kwestiach prawnych związanych z molestowaniem i mobbingiem. Jak informuje Wprost, przesłuchanych zostało już kilkadziesiąt osób. Rozmowy nie są nagrywane. Członkowie komisji sporządzają ręczne protokoły, które potem lądują w zalakowanych kopertach.
Pytania zadawane pracownikom są bardzo szczegółowe. Nie są to kwestie typu: "Jak się Pani czuje w zespole?". Komisja w obecności pracownika odczytuje jedno z wcześniejszych zeznań dotyczących np.: agresywnego zachowania Kamila Durczoka podczas kolegium i prosi przesłuchiwaną osobę o podanie szczegółów tego wydarzenia.
Zobacz: Afera Durczoka. Komisja TVN przesłuchuje reporterów. Nie spodziewałem się tak detalicznych pytań
Przed komisją stają nie tylko obecni pracownicy, ale również byli dziennikarze i dawno już nie pracujące dziewczyny. Jak przekonuje Wprost" w zespole Faktów istnieje silne przekonanie, że powrót Durczoka jest absolutnie niemożliwy.
To mógł być mobbing
Jak wynika z zeznań tajnych informatorów Gazety Wyborczej, zeznania dają już pierwsze efekty. Z nieoficjalnych informacji ma wynikać, że wśród pracowników tej stacji znalazły się kobiety, które potwierdzają, iż Kamil Durczok rzeczywiście traktował je w sposób mogący zostać oceniony jako mobbing lub molestowanie. Jednak wśród dziennikarek, nie ma podobno kobiety, która miała opowiedzieć swoją historię w publikacji tygodnika Wprost. Według relacji GW, jedna z pracownic mówi, że faktycznie "była niszczona przez Durczoka", ale dziennikarz "nie składał jej propozycji seksualnych". Kobieta podejrzewa, że Wprost połączył jej historię z inną opowieścią o molestowaniu.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail