Komisje śledcze przejadły się Polakom

2008-07-23 8:00

W trakcie ostatniej przed wakacjami sesji Sejmu politolog Marek Migalski tłumaczy, dlaczego w ostatnich miesiącach Polacy przestali oglądać obrady komisji śledczych.

"Super Express": - Śledzi pan obrady sejmowych komisji śledczych?

Marek Migalski: - Wyrywkowo.

- Podobnie jak większość Polaków. Dlaczego te komisje nie budzą już takich emocji jak ich poprzedniczki?

- Już kilka miesięcy temu na łamach "Super Expressu" przekonywałem, że zainteresowanie pracami komisji będzie niewielkie. To się sprawdziło. Dlaczego? Otóż po sprawie Rywina sejmowe komisje śledcze straciły efekt nowości. Po drugie, najbardziej ekscytujące dla publiczności części obrad są utajniane. Wreszcie rzecz najważniejsza: jeszcze przed rozpoczęciem prac komisji role zostały rozpisane, tzn. - kto miał uwierzyć, że w czasie swoich rządów PiS zafundowało nam państwo policyjne, już dawno w to uwierzył. Zaś ktoś, kto nie wierzył - w wyniku prac komisji zdania pewnie nie zmieni. Dlatego raporty i ustalenia komisji nie będą miały wpływu na preferencje wyborcze Polaków. Przynajmniej na razie.

- Sam pan jednak przekonywał, że komisja ds. samobójczej śmierci Barbary Blidy może chwycić Polaków za serca ze względu na aspekt ludzki i dramat kobiety. Tak się jednak nie stało - mało kogo z nas obchodzi ta dramatyczna sejmowa telenowela. Dlaczego?

- Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Swoje zrobiły te trzy elementy, o których wcześniej wspomniałem. W dodatku powołani do tej komisji politycy są aktorami drugoplanowymi, wobec tego w sposób naturalny nie absorbują aż takiej uwagi mediów. A sam przewodniczący Ryszard Kalisz - postać znana i popularna - nie okazał się takim showmanem, jak się spodziewano. Niewykluczone jednak, że za wszystkim stoi taktyka - tzn. broń na razie nie jest wykorzystywana. Wypali, ale jeszcze nie teraz.

- Co pan ma konkretnie na myśli?

- Wyjście dzisiaj z jakimiś sensacyjnymi czy też przełomowymi wnioskami nie przyniosłoby żadnego politycznego profitu. Co da dzisiaj PO czy SLD powtarzanie oskarżeń, że PiS ma krew na rękach? Co najwyżej spowoduje drgnięcie słupków z sondażami. Można z tym wszystkim poczekać do wyborów. I wówczas rozpętać jatkę. Proszę zwrócić uwagę, że czołowi politycy PiS staną przed komisją za jakiś czas. Wówczas w sensie symbolicznym będzie można upokorzyć i przeczołgać Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro. Przesłuchiwanie ich, bez względu na to, czy będą występować w charakterze świadków czy oskarżonych, w opinii społecznej może mieć negatywny wpływ na ich wizerunek. Może właśnie to jest zasadniczy powód marazmu komisji?

- Komisja śledcza przerywa obrady, bo telewizja ich nie transmituje. Powstaje więc pytanie, o co w tym wszystkim chodzi - o show czy merytoryczną pracę i wyjaśnienie prawdy? Jak pan to ocenia?

- Te obrazki są rzeczywiście szokujące i żenujące. Mamy do czynienia z jakimś fenomenem na skalę światową. Chyba dotychczas nie było takiego przypadku, który w tak encyklopedyczny sposób pokazywałby, że polityka jest dzisiaj tylko spektaklem telewizyjnym. Telekracja osiągnęła swój zenit. Dlatego poseł Kalisz i cała komisja powinni przejść do annałów polityki jako klasyczny przykład uzależnienia polityków od mediów.

- Czy sejmowe komisje śledcze w polskich warunkach zużyły się?

- To chyba zbyt ryzykowna teza. Moim zdaniem to narzędzie demokracji ma jednak sens. Tym bardziej że sprawdza się np. w USA. Ale pod pewnymi warunkami. W tych dwóch komisjach role zostały rozpisane już na samym początku. Podobnie było przy komisji orlenowskiej i ds. PZU.

Jedynie przy sprawie Rywina nikt - łącznie z SLD - tak naprawdę nie wiedział, co się "święci". Może dlatego ta komisja - wolna od wyraźnego partyjnego piętna - w zasadzie rozsypała polską politykę? Dlatego komisje śledcze - "tak" - ale tylko jako narzędzie do rozwikłania ważnych, systemowych spraw.

- A może Polacy nie chcą już oglądać politycznej kuchni? Może napatrzyli sią na nią aż nadto w czasie afery Rywina i pokoju Renaty Beger?

- Stawia pan bardzo ciekawą tezę. Mogę się z nią nawet zgodzić, choć politologicznie jest niezweryfikowana. Faktycznie - w III RP byliśmy nieco uśpieni i znieczuleni nowomową, że polityka jest miła i sympatyczna. Z kolei w czasie dwóch lat rządów PiS polityka bardzo się zbrutalizowała. Została odarta z pewnego nimbu. Być może Polacy są tym znużeni. Niewykluczone jednak, że za jakiś czas ktoś będzie chciał zerwać tę zasłonę i otworzyć oczy.

Marek Migalski

politolog z Uniwersytetu Śląskiego, komentator polityczny. Ma 39 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki