Prokuratura będzie chciała dotrzeć do osób, które SMS-owały lub dzwoniły do pasażerów Tu-154. Biegli natomiast ustalają, czy włączone komórki mogły mieć wpływ na urządzenia pokładowe. Te szczegóły śledztwa ujawnił wczoraj prokurator generalny.
Czy włączone telefony pasażerów prezydenckiego tupolewa mogły się przyczynić do katastrofy? Andrzej Seremet (51 l.), prokurator generalny, nie wyklucza tego. Mówił o tym na wczorajszej konferencji prasowej dotyczącej postępów w śledztwie. Wiadomo, że ABW bada właśnie około 100 komórek. Były włączone w czasie lotu. - Na ekranach wyświetliły się informacje o nieodebranych połączeniach - powiedział Seremet. Funkcjonariusze ABW ustalają teraz osoby, z którymi kontaktowali się pasażerowie. Niewykluczone, że prokuratura będzie chciała z nimi rozmawiać. Na pewno będzie przesłuchiwany Jarosław Kaczyński. Dzwonił do brata kilkanaście minut przed katastrofą.
W związku z rozmowami na pokładzie pojawiła się hipoteza, że telefony mogły zakłócić pracę ważnych urządzeń. Np. wysokościomierza, z którego pilot odczytuje wysokość nad ziemią. Mimo że eksperci mówią, że to mało prawdopodobne, to prokuratorzy nie rezygnują z poszukiwań.
- Także tę hipotezę trzeba zweryfikować - oświadczył Seremet. Powiedział też o kolejnym tropie, który chcą zbadać śledczy. A mianowicie, czy piloci tupolewa byli naciskani przez kogoś z członków załogi.