Mąkosza od wielu lat prowadzi biznes - transportuje z zagranicy surowce do produkcji przędzy i wynajmuje różnym firmom hale magazynowe. Niestety, męż-czyzna popadł w długi.
- Firmy, które wynajmowały ode mnie hale, zrezygnowały z wynajmu, a obiekt trzeba było przecież utrzymać i podatki popłacić. W tym samym czasie strajkowali celnicy, a ja sprowadziłem właśnie pociągiem surowiec z Rosji. Wagony przez dwa tygodnie stały na bocznicy, bo nie miał kto ich oclić. A PKP zażądało ode mnie opłaty za postój. W sumie uzbierało się kilkadziesiąt tysięcy długu - żali się Mąkosza.
Wierzyciele poszli do sądu, dostali nakaz zapłaty, a później stawili się u komornika. W międzyczasie pan Jakub pospłacał swoje długi, dlatego wszyscy wystąpili do Adama Pietraka (35 l.) o umorzenie egzekucji. Ale egzekutor nie miał zamiaru tego robić. - Bo gdy egzekucja jest w toku, to on sobie nalicza swoje koszty - tłumaczy Mąkosza.
Pietrak szybko wyliczył, że choć pan Jakub długi pospłacał, to jeszcze musi oddać mu 8 tysięcy złotych kosztów egzekucyjnych. Ale Mąkosza nie zamierzał nic płacić. Komornik wystawił więc jego dom, w którym mieszka od 30 lat, na licytację. W ostatniej chwili zablokował ją sąd. - Ma oddać mi te pieniądze - mówi Pietrak. - Z własnej kieszeni wyłożyłem pieniądze na biegłego. Jak mnie nie spłaci, to znów będzie licytacja - zapowiada.