Szokującą historię pana Radosława opisujemy od kilku dni. Radosław Zaremba nie ma żadnych długów, a ciągnik wart blisko 100 tys. zł kupił dwa lata temu dzięki dotacji unijnej. Nic dziwnego, że kiedy na jego posesję wjechał z lawetą komornik, rolnik nie wierzył własnym oczom. Na nic zdały się tłumaczenia, że dług ma sąsiad, a nie pan Radosław. Asesor komorniczy Grzegorz K. mimo uszu puszczał informację, że wjechał pod zły adres. Teść pana Radosława wezwał więc policję. - Dostaliśmy wezwanie pod adres Kulany 42. Dzielnicowy informował komornika, że dłużnik mieszka za płotem, pod 42A - mówi asp. Anna Gorczewska z policji w Mławie. Nic z tego. Komornik wywiózł ciągnik do Łodzi i sprzedał w komisie.
Zobacz: Rolnik okradziony przez komornika: Oddajcie mój ciągnik!
Jednak rzecznik Izby Komorniczej z Łodzi broni kolegi po fachu. - Według informacji uzyskanych z kancelarii zastępca komornika nie pomylił adresu - stwierdza Andrzej Ritmann. - Komornik nie jest uprawniony do badania, czy dłużnik ma prawo do pojazdu, czy jest jego właścicielem lub współwłaścicielem - dodaje.
Jednak prokuratura nie jest tak wyrozumiała dla komornika jak jego koledzy. Bada sprawę. Jeżeli śledczy postawią mu zarzut bezprawnych działań, to może trafić za kratki na trzy lata. Śledztwo trwa, a Radosław Zaremba żyje teraz w strachu, że popadnie w długi! - Boję się, że każą mi zwracać dotację, za którą kupiłem ciągnik. Według umowy muszę go mieć przez pięć lat. Z czego ja utrzymam rodzinę - mówi rolnik.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail