Komorów. Mama 2-letniej Ani, która przeżyła pożar w samochodzie: Mój aniołeczek płonął w aucie ZDJĘCIA

2011-06-27 16:45

Było spokojne sobotnie popołudnie. Dochodziła godz. 17, gdy tata dziewczynki wrócił z pracy i zaparkował samochód przed domem. Wtedy właśnie dwuletnia Ania zapytała rodziców, czy może się w nim pobawić.

- Zgodziliśmy się. Córeczka siadła na przednim siedzeniu, na miejscu kierowcy, a ja obok niej. Śmiałyśmy się i bawiłyśmy - wspomina mama Ani. Nikt nie spodziewał się, że chwilę później rozegra się prawdziwy dramat.

Usłyszeliśmy krzyk córeczki

- Dosłownie na moment wyszłam z auta, aby pomóc mężowi, który krzątał się obok domu. Wtedy nagle usłyszeliśmy huk, obróciliśmy się i zobaczyliśmy, że nasza córcia przeraźliwie krzyczy, a obok niej buchają gigantyczne płomienie - opowiada drżącym głosem kobieta. - To było straszne! Mąż błyskawicznie podbiegł do auta i wyciągnął Anię ze środka - opowiada zrozpaczona kobieta. Na pomoc ruszyli też sąsiedzi, którzy zdołali ugasić ogień.

Patrz też: Czarna Białostocka: Sylwia Mickiewicz uratowała sąsiadów z pożaru

Śmigłowiec zabrał ją do szpitala

Wszystko działo się w ekspresowym tempie. - Na miejsce przyleciał śmigłowiec i przetransportował poparzoną dziewczynkę do Warszawy. Potem karetka na sygnale zawiozła Anię do szpitala przy ul. Niekłańskiej. Najpierw trafiła na Oddział Intensywnej Terapii, a później na Oddział Chirurgiczny na pododdział oparzeniowy.

Rokowania są dobre

- To była najcięższa noc w naszym życiu. Córeczka ma poparzone rączki. Lekarze często zmieniają jej opatrunki. Całe szczęście nasz aniołek powoli dochodzi do siebie - mówi mama Ani. - Stan dziewczynki jest dobry i nic nie zagraża jej życiu. Samodzielnie oddycha - potwierdza Maciek Kot, rzecznik szpitala. A po chwili dodaje: - Dziecko ma oparzenia drugiego stopnia obydwu rączek i części twarzy. W najbliższych dniach lekarze ocenią przebieg kuracji.

Skąd ogień w aucie?

Został już powołany biegły z zakresu pożarnictwa, który ma ustalić, dlaczego samochód spłonął. - Pożar auta mogło spowodować dosłownie wszytko. Od zapalniczki, aż po awarię przewodów - tłumaczy Dariusz Osucha, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie. Jak jednak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, było to najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają