Komorowski i Kaczyński prawie bez zająknięcia odtwarzali z pamięci starannie przygotowane wystąpienia. Gdy wyborcy pogodzili się już z tym, że tak szumnie zapowiadany pojedynek nie będzie nawet bezkrwawą potyczką marszałek Sejmu próbował dolać oliwy do ognia.
Komorowski kilkakrotnie usiłował sprowokować prezesa PiS, ale ten długo nie reagował na zaczepki. Zaliczył wpadkę tylko wtedy kiedy stwierdził, że o sprawach Polaków na Białorusi będzie rozmawiał z... Rosją.
Poza tym dał się wciągnąć w chytry plan Komorowskiego, który chciał skompromitować lidera PiS w oczach widzów. Marszałek Sejmu odnosząc się do poniedziałkowego wyjazdu Kaczyńskiego do Londynu, prosił go, by nie popełniał błędu i nie zapowiadał rezygnacji z dopłat bezpośrednich do hektara dla rolników w imię marzeń o armii europejskiej.
- Panie marszałku, pan mówi nieprawdę - bronił się szef PiS.. Na to kandydat PO wręczył mu depeszę PAP (z 2006 roku), w której jest mowa o jego stanowisku i przypomniał, że nigdy nie zdementował tej swojej wypowiedzi. To było żartem - odpowiadał brat tragicznie zmarłego prezydenta.
Prowokacja kandydata PO to był celowy zabieg. Po debacie Komorowski wytłumaczył swoje zachowanie. – Tylko tchórze debatują w ten sposób, żeby nie różnić się na oczach innych. Debata to debata – podsumował marszałek.
Nie omieszkał również skomentować wpadki rywala związanej z polityką wschodnią. - Pomysł, żeby rozmawiać o sprawach Białorusi z Moskwą, kiedy w poprzednim zdaniu powoływało się na politykę wschodnią o tradycjach piłsudczykowskich i Jerzego Giedroycia, to to jest rzecz niesłychana – ocenił Komorowski.
– W grobie Giedroyc się przewraca, a marszałek Józef Piłsudski wyciąga szablę i rusza na bolszewika. Jak można o sprawach Białorusi, Litwy, Ukrainy chcieć rozmawiać z Moskwą. To jest zaprzeczenie tradycji polskiej polityki niepodległościowej, polskiej polityki wschodniej. Ja się z tym nie zgadzam – zakończył.
Z kolei Jarosław Kaczyński starał się bronić swojego stanowiska o polityce jaką Polska powinna prowadzić wobec Białorusi.
– Musimy chronić Polaków za granicą. A w tej chwili tymi Polakami, którzy wymagają najdalej idącej ochrony są Polacy na Białorusi. Każdy prezydent musi się w to zdecydowanie angażować. To jest sprawa, o której warto rozmawiać także z Moskwą. Jeżeli będziemy mieli tutaj (z wizytą w Polsce) prezydenta Miedwiediewa, a ja będę prezydentem, to z całą pewnością tę kwestię postawię, chociaż Białoruś jest oddzielnym państwem, to jednak porozmawiać w tych sprawach warto – przekonywał szef PiS.