Czy taka ocena debaty wiążę się z niepochlebnymi ocenami marszałka Sejmu? Pojawiły się bowiem opinie, że prezes PiS wypadł znacznie lepiej, a Komorowski nie dał rady odeprzeć ataku.
Pełniący obowiązki prezydenta marszałek żalił się w "Sygnałach Dnia", że pytania, które padały z ust Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, Jarosława Gugały, Joanny Lichockiej powinny być raczej adresowane do rządu.
- Nie ma innego wyjścia - jak pada pytanie, to trzeba na nie odpowiedzieć. Trzeba także trochę odpowiadać za rząd. Mnie bardziej odpowiada wizja debaty amerykańskiej – stwierdził marszałek Sejmu.
Jak wygląda debata w wydaniu amerykańskim? Kandydaci stoją, jest jeden prowadzący, któtrty wcześniej składa publiczną przysięgę, że z nikim nie konsultował pytań i nikomu ich nie ujawnił, przez co jest bezstronny. - Taka debata byłaby ciekawsza i na warunkach bardziej fair – tłumaczył Komorowski.
Pierwsze pytanie zadane przez panią Lichocką miało charakter uczestnictwa w debacie, a nie zadania pytania. Było dłuższe niż czas na odpowiedź i z pozycji zdecydowanie niechętnej rządowi. To nie było fair. Jest to przykład tego, co nie powinno się zdarzyć w mediach publicznych – przekonywał.
W drugiej debacie uczestnicy walki o fotel głowy państwa odpowiadali na pytania w trzech blokach tematycznych dotyczących: spraw społecznych, gospodarki i polityki zagranicznej. Padały pytania o: bezpieczeństwo obywateli, nawiązując do sprawy Olewnika i powodzi, problemy demograficzne, w tym o falę emigracji, negatywne podejście do prywatyzacji, receptę na obniżenie deficytu budżetowego, dopłaty dla rolników i KRUS, współpracę z rządem ws. polityki zagranicznej, pomoc publiczną dla przedsiębiorstw, misję w Afganistanie