Kilkuletniego jelenia, którego udało się ustrzelić Bronisławowi Komorowskiemu, nie powstydziłby się żaden myśliwy. Nic dziwnego, że polityk tak dumnie pozuje przy swojej zdobyczy. To już jednak przeszłość. - Zgodnie z obietnicą daną dzieciom, prezydent jeździ na polowania z przyjaciółmi wyłącznie w nowej roli fotografa - poinformowało nas wczoraj biuro prasowe Kancelarii Prezydenta.
Przeczytaj koniecznie: Kaczyński obraził się na Komorowskiego – za krzyż
Myśliwi jednak nie tracą nadziei. - Wiem, że prezydent zapowiedział, że zawiesza strzelbę na kołek, a bierze aparat fotograficzny do ręki. Szanujemy jego decyzję, ale gdyby tylko zmienił zdanie, nasze drzwi są zawsze otwarte - zaprasza rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego Marek Matysek. I dodaje: - W wielu krajach głowy państw czy członkowie rodzin królewskich polują i nikt się temu nie dziwi.
Wtóruje mu Andrzej Nowociński, łowczy z koła Jarząbek w Kaszunach koło Olsztyna: - Jeśli tylko pan prezydent wróci do swoich łowieckich pasji, to z radością przyjmiemy go na polowaniu w naszym kole. To będzie dla nas zaszczyt. Komorowski jest myśliwym od ok. 20 lat. Należy do warszawskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. Jeszcze na początku tego roku polował m.in.: w kole łowieckim w Ponowie niedaleko Białej Podlaskiej. Choć polityk odstawił strzelbę, nie oddał legitymacji łowieckiego związku. - Pan prezydent nadal należy do naszego związku - potwierdza Matysek.
Patrz też: Andrzej Morozowski: Komorowski prezydentem niewidocznym, jak mówił Tusk - siedzącym pod żyrandolem
Czy prezydent w końcu się złamie i ruszy ze strzelbą do lasu? Ekolodzy mają nadzieję, że nie. - Zabijanie zwierząt dla przyjemności jest przeżytkiem, który nie przystoi głowie państwa. Byłoby dobrze, gdyby inni myśliwi wzięli przykład z prezydenta i zamiast sztucera wybrali aparat - mówi Grzegorz Bożek z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.