Dziennikarz "Rzeczpospolitej" udowodnił, że nawet jeśli nie jest się członkiem Platformy Obywatelskiej, można zdobyć kartę do głosowania na szefa PO. Bez większych problemów można także oddać swój głos. Dziennikarz wziął udział w głosowaniu internetowym, a także w tym korespondencyjnym. Aby nie wpłynąć na wynik wyborów, w pierwszym - oddał swój głos na Donalda Tuska, w drugim - na Jarosława Gowina.
>>> Jarosław Gowin nad morzem. Odpoczynek przed starciem z Tuskiem?
Mimo że partia wdrożyła wiele zabezpieczeń, jak widać, nie udało się uniknąć kompromitacji. Wybory szefa PO, to pierwsze na taką skalę, wybory w Polsce, dlatego starano się jak najlepiej je zabezpieczyć. Jak podaje "Rzeczpospolita", największym zagrożeniem dla wiarygodności wyborów, jak się okazało, nie były wcale ataki hakerów czy podrabiane materiały wyborcze, tylko drugi obieg kart.