Lekarz weterynarii stwierdził, że przyczyną śmierci zwierzęcia było uderzenie łbem w barierkę, do czego przyczyniła się niewydolność oddechowo-krążeniowa zwierzęcia. Woźnica zapewnia, że jego podopieczna była zadbana i wypoczęta.
Drastyczne sceny oglądali w niedzielę po południu spacerowicze i turyści, którzy ok. godz. 14.30 odwiedzili okolice Barbakanu. Jadąca z Nowego Miasta w kierunku Zamku dorożka odbywała drugi tego dnia kurs po Starówce. Tuż przed bramą Barbakanu koń ciągnący powóz nagle potknął się i uderzył łbem w barierkę. Zwierzę upadło i po chwili zdechło.
Patrz też: Ten ogier zgwałcił moje klacze!
Na miejsce przyjechał lekarz weterynarii, który stwierdził, że zwierzę padło w wyniku urazu odniesionego podczas uderzenia głową. - Poprzedziła ją niewydolność oddechowo-krążeniowa - wyjaśnia dr Piotr Rybiński (65 l.). - Stuprocentową pewność, co było przyczyną zgonu, będziemy mieli, gdy zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zwierzęcia. Koń sprawiał wrażenie dobrze utrzymanego - dodaje.
Dorożkarz zapewniał, że zwierzę było wypoczęte i przez ostatni miesiąc praktycznie nie pracowało w ogóle. Koń został kupiony w maju. Właściciel zwierzęcia nie miał jednak przy sobie paszportu i książeczki badań.
Straż dla Zwierząt i policja badają sprawę. Jeśli okaże się, że klacz była zaniedbywana, woźnica i właściciel konia odpowiedzą za znęcanie się nad zwierzęciem. Grozi za to nawet rok więzienia. Ciało klaczy zostało przeniesione za pomocą dźwigu na platformę ciężarówki i przewiezione do kliniki w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, gdzie przeprowadzona zostanie sekcja zwłok zwierzęcia.