Igła (3 l.) - bo tak wabi się klaczka - ma u Stefana Jedynaka (48 l.) jak u Pana Boga za piecem. Wielki wybieg, jedzenia pod dostatkiem, troskliwi opiekunowie. Jedyne, czego jej brak, to towarzystwo innych koni.
Prawdopodobnie dlatego porzuciła swoją wygodną zagrodę i wybrała się na samotną włóczęgę po Bartoszycach. Nie udało się jej jednak ujść daleko. Wprost z ulicy trafiła na komisariat.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa. Konie uciekły ze stadniny
- Jeden z mieszkańców zauważył wałęsającego się przy drodze konia - informuje Robert Koniuszy, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach. - Szybko ustaliliśmy właściciela i oddaliśmy mu jego zgubę - dodaje rzecznik. Właściciel Igły na wieść, że jego ukochana klaczka jest na komisariacie, w środku nocy zerwał się na nogi i popędził wyciągać ją na wolność.
- O drugiej w nocy dostałem telefon z policji, że mają moją klacz. Igła to mój przyjaciel. Mam nadzieję, że już nie ucieknie - mówi Stefan Jedynak, czule głaszcząc po pysku skruszoną klaczkę.