Kilka dni temu pani Marta z dziećmi, Magdą (2,5 r.) i Mikołajem (4 l.), wracali do Lublina z Zemborzyc, gdzie odwiedzali mamę kobiety. Droga wiedzie wzdłuż brzegów Zalewu Zemborzyckiego. Szpaler wielkich drzew rosnących na poboczu mijała już setki razy. Nie spodziewała się niczego złego. - Jechałam wolno, bo zwykle tak jeżdżę. Rozmawialiśmy właśnie z dziećmi o wizycie u babci - opisuje Marta Twardowska. Nagle przed jej oczami pojawił się konar drzewa, który roztrzaskał przednią szybę jej audi. Odbił się od karoserii i upadł na jezdnię. Chwila ciszy i kabinę auta wypełnił pisk przerażonych dzieci. - Bałam się tylko o nie - dodaje kobieta.
Jedynie zimnej krwi i umiejętnościom zawdzięcza, że nie puściła wtedy kierownicy, a samochód nie zjechał z drogi. Na miejscu szybko pojawiły się służby, które pomogły pani Marcie.
To było bezwietrzne, pogodne popołudnie. Skąd więc latający konar? - Jakiś czas temu wichura nadwerężyła gałęzie na tym drzewie. Wystarczył podmuch i gałąź się oderwała - tłumaczy mieszkający tuż przy miejscu zdarzenia mężczyzna.
Pani Marta o swojej przygodzie poinformowała już lubelski oddział Zarządu Dróg i Mostów, który ma sprawdzić szpaler przydrożnych drzew.
Zobacz: Leszek Miller chwali się rowerem Porsche. Nie uwierzysz ile kosztuje [ZDJĘCIE]