Późnym wieczorem znudzony bezczynnością 23-latek zaproponował kolegom szaloną przejażdżkę po okolicy. Chłopak usadowił się wygodnie za kierownicą swojego czarnego BMW. Szpaner miał w nosie fakt, że nie ma prawa jazdy. Gdy do jego ukochanego auta weszli dwaj przyjaciele (28 i 29 l.), głupek przestał skupiać się na jeździe.
Pogaduchy i śmiechy trwały w najlepsze, a kierowca coraz mocniej naciskał na pedał gazu. Na drodze między Brzegiem a Pisarzowicami stracił panowanie nad mknącym z ogromną szybkością autem. Nagle BMW zjechało na lewy pas ruchu.
Zaledwie w ułamku sekundy zjechało na pobocze i wpakowało się do rowu. Strzałka na liczniku wciąż szalała, gdy BMW uderzyło w płot i zaczęło koziołkować na drodze.
Kierowca i jego pasażerowie tylko cudem uniknęli śmierci w tym koszmarnym wypadku. Wszyscy dochodzą teraz do siebie w szpitalu.