Dlaczego organizatorzy rezygnują z akcji? Chodzi o kontrowersje, jakie wywołały lampiony, które spadły na teren warszawskiego zoo. Ich pozostałości zaśmieciły też m.in. park Praski i okolice fontann na Podzamczu. - To jest przerażająca skala. Lampiony wiszą jeszcze na drzewach. Niektóre lądowały na wybiegach, a później zjadały je niedźwiedzie - denerwował się Andrzej Kruszewicz, dyrektor stołecznego zoo.
W poniedziałek wieczorem na swojej stronie w popularnym serwisie społecznościowym organizatorzy Nocy Lampionów opublikowali oświadczenie: - Przyznajemy, że nie przewidzieliśmy takich skutków akcji - piszą. I wyjaśniają: - Dzięki Facebookowi udział wzięło znacznie więcej osób niż to pierwotnie zakładaliśmy. Znając konsekwencje tego wydarzenia, żałujemy, że podjęliśmy się tego przedsięwzięcia, tym bardziej, że nikt ze zgromadzonych tam osób łącznie z nami, nie przewidział kłopotów jakie możemy sprawić czy Warszawskiemu Zoo czy miastu (Parkowi Praskiemu) - przekonują w wydanym oświadczeniu.
Czy to definitywny koniec akcji? Wygląda na to, że tak. - Facebook okazał się narzędziem, którego możliwości przekroczyły nasze założenia, bo nie planowaliśmy wydarzenia, w którym udział weźmie klika tysięcy osób. Wszystko się tutaj zaczęło i tutaj kończy dlatego pragniemy was poinformować, że wycofujemy się z promowania wydarzeń związanych z lampionami, co oznacza koniec projektu "Noc Lampionów" - deklaruja organizatorzy.