Dokładnie to samo zrobił mój szwagier. Wpadliśmy sobie w ramiona niedaleko trzepaka, a już poza zasięgiem wzroku żony - gdyby wpadło jej do głowy doglądać mojego wyrzucania śmieci. Spokojni przysiedliśmy na murku i zaczęliśmy wymianę poglądów. Szwagier doniósł mi o rzeczy nieprawdopodobnej - otóż wyczytał, że Japończycy, którzy produkują auta hybrydowe, mają kłopot. Okazuje się, że te auta są za ciche i ludzie ich nie słyszą i co rusz jakiś pieszy wpada pod koła. Dlatego teraz japońscy naukowcy głowią się, co zrobić, żeby te samochody hałasowały.
No, mówię ci, po prostu koniec świata! - wykrzykiwał szwagier. - Pomyśl, jakie oni tam mają problemy! Gdzie my z tymi naszymi, że drogi dziurawe albo że stocznie nie wiadomo czyje?! Rzeczywiście koniec świata - chciałbym mieć takie zwykłe, japońskie problemy.