Hodowcy nie mają wątpliwości. Kradzieży będzie coraz więcej. Za jeden ul ze zdrowymi pszczołami trzeba zapłacić nawet 1000 zł. A zabrać pszczoły z pasieki nie jest wcale trudno. Wystarczy trochę poczytać, jak unieszkodliwić owady, i wziąć duży samochód...
- Człowiek ciężko pracuje, a drugi przychodzi na gotowe! - wścieka się Zbigniew Mazik (55 l.) ze wsi Smugi pod Lublinem. Nieznani sprawcy skradli mu z pasieki pod lasem 6 uli, a z trzech wyciągnęli ramki z pszczołami.
Andrzej Fijołek z policji w Lublinie przyznaje, że doniesień o kradzieży pszczół jest coraz więcej. Apeluje, aby pszczelarze zgłaszali nawet najmniejszą stratę. - Każda informacja pomaga w ujęciu sprawców - podkreśla.
Kilka dni temu funkcjonariusze złapali 38-letniego złodzieja, który okradł Andrzeja Serwatkę (40 l.) z Krzczonowa III. Pszczelarz stracił w tym roku 10 uli. Złodziej podkradał je sukcesywnie od kilku tygodni. Mężczyzna wycenił straty na 7 tys. zł.
Najgorsze, że złodzieje nie zawsze potrafią obchodzić się z pszczołami. I niechcący uśmiercają owady. Jeśli ten proceder potrwa dłużej, to kto będzie zapylał rośliny? A jak mówi stwierdzenie, które niektórzy przypisują słynnemu naukowcowi Albertowi Einsteinowi (76 l.) - jeśli wyginą pszczoły, ludzie wymrą kilka lat po nich...