Kiedy Marta wyniosła gotówkę z rodzinnego domu, myślała, że to pieniądze na nową drogę życia. Razem z ukochanym, Markiem K. (26 l.), mieli uciec za granicę. Chłopaka nie akceptowali rodzice dziewczyny.
- Marta poznała go na imprezie. Dorosły facet, bez mieszkania, bez pracy... Dla wszystkich było oczywiste, że spotyka się z bogatą dziewczyną dla kasy - opowiada Agata, starsza siostra dziewczyny.
Dla wszystkich, ale nie dla samej Marty. Ta zakochała się w Marku bez pamięci. - Zrobiłabym dla niego wszystko - powtarzała często. W końcu chłopak zażądał, by to udowodniła. Według Marty, kazał jej ukraść ojcu milion. Obiecał, że wtedy razem wyjadą gdzieś daleko.
Dziewczyna wywiązała się z umowy. Ale nigdzie nie wyjechali... Po kilku dniach Marek powiedział jej, że pieniądze przepadły. - Stwierdził, że ktoś go napadł i wszystko ukradł - mówi załamana nastolatka. Nagle też miłość Marka do Marty jakoś osłabła.
Marek K. OSZUKAŁ zakochaną w nim nastolatkę
- Poczułam się oszukana i wykorzystana - twierdzi dziewczyna. Jak sama twierdzi, przejrzała na oczy dzięki detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu (50 l.), zatrudnionemu przez rodzinę. O wszystkim powiadomiła policję.
Marek K. został zatrzymany i przesłuchany. Twierdzi, że do niczego Marty nie zmuszał, że sama dała mu pieniądze. Podtrzymuje też, że wszystko stracił w tajemniczym napadzie. Tyle że jak ustaliła policja, bezrobotny chłopak zdążył kupić sobie drogi samochód, telewizor i komputer. Wszystko warte w sumie 150 tys. zł. Gdzie reszta pieniędzy? Tego nie wie nikt...
Markowi K. za współudział w kradzieży grozi 10 lat więzienia. A sama Marta musi czekać na decyzję sądu dla nieletnich, bo w chwili kradzieży nie była jeszcze pełnoletnia.
- Tato, przepraszam cię za to, co zrobiłam, wybacz mi... - kaja się dziewczyna