Gdy była w brzuchu mamy, wszyscy myśleli, że urodzi się zdrowy niemowlak. Chwilę po porodzie lekarze nie zostawili jednak nadziei. Choroba widoczna była gołym okiem. Zdeformowana główka, zrośnięte paluszki. Diagnoza: zespół Aperta.
- Nikt dokładnie nie potrafił nam opowiedzieć o tej chorobie - mówi Iwona Ręglewska (38 l.), mama dziewczynki. - Zespół Aperta zdarza się raz na sto tysięcy urodzeń - dodaje.
Iga urodziła się z zespołem wad wrodzonych obejmującym zarośnięcie szwów czaszkowych oraz zrośnięcie palców. Operacja była pilna. Liczył się czas. Mózg, który nie mieści się w nazbyt małej, nierosnącej razem z dzieckiem czaszce, jest zagrożeniem dla zdrowia i życia.
- W Polsce słyszeliśmy tylko, że nie przeprowadza się takich operacji na małych dzieciach. Na szczęście znam język niemiecki i zaczęłam szukać pomocy u naszych zachodnich sąsiadów - mówi pani Iwona. Okazało się, że za Odrą lekarze radzą sobie z tą tajemniczą chorobą.
- Założyliśmy stronę internetową www.dlaigi.pl i zebraliśmy 40 tys. euro, żeby zapłacić za operację w Monachium - dodaje Marek Ręglewski (39 l.), tata Igi.
Trwała 6 godzin. Czaszka Igi była cięta we wszystkie strony. Lekarze dosłownie rozłożyli ją jak puzzle, żeby ponownie złożyć ze śrubami i na specjalnym rusztowaniu.
- Podczas operacji zostały oddzielone kości twarzy od kości czaszki. Dzięki temu twarz Igi została wyciągnięta do przodu i nabrała bardziej naturalnych kształtów - cieszy pani Iwona.
Teraz przed małą Igą kolejne operacje. - Czeka ją rozdzielenie zrośniętych paluszków u rąk. Pierwsza z 5 operacji będzie przeprowadzona w Hamburgu, a na każdą potrzebujemy 6 tys. euro - mówią rodzice i proszą o finansowe wsparcie.