Po tym, jak w ubiegłym tygodniu na nowo rozgorzał temat ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, nie wykluczano również zbadania na nowo ciała pierwszej damy. Stanowczo w tej sprawie zareagował jej brat, Konrad Mackiewicz. - Nie ma podstaw do ekshumacji Marii Kaczyńskiej. Osobiście towarzyszyłem jej ciału do samego końca, do momentu złożenia w trumnie - mówi Mackiewicz.
Jak wyglądały te chwile?
- Najpierw poszedłem zidentyfikować siostrę, przy czym była obecna minister Ewa Kopacz (56 l.). Pokazano mi nagie zwłoki siostry, była w całości, miała wszystkie kończyny oraz uszkodzoną prawą część twarzy. Nie robiłem zdjęcia, ale zidentyfikowałem jej ciało. Oddano mi pierścionki, które miała na palcu, i broszkę, które przekazałem Marcinowi Dubienieckiemu (32 l.), mężowi Marty Kaczyńskiej (32 l.), a on zaraz potem wrócił do Warszawy. Pani minister dokonała identyfikacji po pierścionkach, ja rozpoznałem po bliźnie, którą miała po operacji serca w 1955 r. - wspomina Mackiewicz. Brat śp. Marii Kaczyńskiej w Moskwie odebrał akt zgonu żony Lecha Kaczyńskiego (61 l.). - W polskiej ambasadzie powiedziano, żebym nie zostawiał jej ani na chwilę. Nie chcieli, by doszło do chichotu historii, jak ze zwłokami Witkacego. Przysłano je z Rosji, a sekcja w Polsce wykazała, że w trumnie leżało ciało kobiety. "Pan pilnuje zwłok do końca" - mówili mi - opowiada Mackiewicz. Jak ujawnia, był również przy wkładaniu ciała śp. Marii Kaczyńskiej do trumny. Jego zdaniem Polacy brali również udział w tej procedurze. - W mojej obecności została przez polską ekipę zalutowana - kończy Mackiewicz.