"Super Express" jako pierwszy informował o bajecznym kontrakcie, jaki podpisał Andrzej Śmietanko. Jako dyrektor generalny Elewarru w ostatnich miesiącach zarabiał ponad 30 tys. zł miesięcznie. Do tego dostawał astronomiczne nagrody i premie. A po zwolnieniu z pracy ma na osłodę otrzymać... 180 tys. zł odprawy. - Prezes Elewarru powinien wstrzymać wypłatę tej odprawy. Przynajmniej do czasu zbadania kontraktu przez sąd - mówi nam Przemysław Wipler (34 l.), poseł PiS.
Polityk doniósł już do sądu o nieprawidłowościach w tej spółce. - Tak naprawdę rada nadzorcza Elewarru przestała istnieć już kilka lat temu. Według prawa w momencie kiedy podpisali pierwszą decyzję, która omijała ustawę kominową (czyli zgodzili się na wypłacenie wyższej pensji, niż to dopuszczały przepisy), powinni ulec rozwiązaniu. Tak mówi ustawa kominowa - twierdzi Wipler. Zatem kolejne decyzje tej rady nadzorczej mogą być niezgodne z prawem, w tym ta o powołaniu prezesa Elewarru, który dał Śmietance bajeczny kontrakt.