Kryzys? Jaki kryzys! Parlamentarzyści sami sobie przyznają gigantyczne premie. W ubiegłym roku otrzymali je aż dwukrotnie. - Nagrody w 2012 r. otrzymali wszyscy członkowie Prezydium Sejmu: 27 listopada w wysokości 150 proc. miesięcznego wynagrodzenia oraz 29 grudnia w wysokości 150 proc. wynagrodzenia - informuje nas oficjalnie Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu. To oznacza, że marszałek Sejmu Ewa Kopacz dostała 45 tys. zł, a wicemarszałkowie Sejmu Cezary Grabarczyk (53 l., PO), Marek Kuchciński (58 l., PiS), Wanda Nowicka (57 l., RP), Eugeniusz Grzeszczak (59 l., PSL) i Jerzy Wenderlich (59 l., SLD) otrzymali po 40 tys. zł. W sumie Prezydium Sejmu zgarnęło 245 tys. zł nagród.
Niestety, po raz kolejny Prezydium Sejmu poprzyznawało sobie nagrody nawzajem. - Decyzję o przyznaniu nagród dla wicemarszałków podjęła marszałek Sejmu. W stosunku do marszałek taką decyzję podjęli wicemarszałkowie - potwierdza nam sejmowe biuro prasowe. A jeszcze niedawno zmiany w tym zakresie zapowiadali osobiście liderzy PO, po tym jak ujawniliśmy, że marszałkowie sami sobie przyznają gigantyczne premie. - Zasady wynagradzania marszałków nie są przejrzyste. Chcę zwrócić się do Komisji Regulaminowej, żeby to ona mogła oceniać pracę prezydium Sejmu - mówił w 2011 r. w radiowej Trójce ówczesny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna (50 l.). Jak widać, od tamtej pory nic w tej sprawie nie zrobiono.
Marszałków Sejmu próbuje bronić Kancelaria Sejmu. Informuje nas, że środki na premie wypłacono z funduszu nagród. Równocześnie jednak przyznaje, że przyznano je bez żadnego pisemnego uzasadnienia. Zdaniem specjalistów to nieprzyzwoitość. - Kiedy odbiera się społeczeństwu i każe mu się zaciskać pasa, a samemu rozdaje się nagrody, świadczy to o niskiej jakości tych polityków. Ci ludzie nie mają najwyraźniej poczucia wstydu. To ewidentny brak szacunku do obywateli - ocenia prof. Kazimierz Kik (66 l.), politolog.