"Super Express": - Jak nastroje w Platformie? Entuzjazm w związku z wyborem Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej czy raczej niepokój o przyszłość partii bez niego w roli frontmana?
Cezary Grabarczyk: - Sądzę, że znajdzie pan w Platformie wszelkie odcienie tych emocji.
- Zależy, którą frakcję zapytać?
- Nie ma to nic wspólnego z frakcyjnością. To po prostu zwykłe ludzkie pytanie o przyszłość.
- Jak jest u pana? W jakich barwach widzi pan przyszłość PO?
- Od soboty dostaję wiele SMS-ów od ludzi spoza polityki, z większości których przebija poczucie dumy, że jeden z nas staje się liderem wielkiego europejskiego projektu. I że ten sukces był w dobrym stylu - kandydaturę Donalda Tuska poparto jednogłośnie.
- Rozumiem, że są powody do zadowolenia, ale co z samą Platformą? Do tej pory trudno było sobie tę partię bez Donalda Tuska wyobrazić. Potrafił niemal jednoosobowo wygrywać wam wybory, a teraz ten motor napędowy PO znika.
- Po pierwsze, nie znika z dnia na dzień. Po drugie, mamy, moim zdaniem, dobre prawo wewnętrzne. Statut partii wskazuje pierwszego zastępcę przewodniczącego jako osobę, która przejmuje kompetencje szefa Platformy w sytuacji, kiedy nie może on pełnić swojej funkcji.
- Rozumiem więc, że problem sukcesji jest rozwiązany - przewodniczącą PO zostanie Ewa Kopacz?
- Pani marszałek to bardzo doświadczony polityk i bliski współpracownik premiera. Zasiadała w poprzednim rządzie i sądzę, że to doświadczenie nie jest bez znaczenia.
- Pana zdaniem Ewa Kopacz będzie jedynie tymczasowym rozwiązaniem do czasu rozpisania powszechnych wyborów na przewodniczącego wśród członków PO, jak miało to miejsce w zeszłym roku, kiedy Donald Tusk starł się z Jarosławem Gowinem?
- Kadencja władz PO trwa od dwóch do czterech lat...
- Mamy jednak nową sytuację. Dotychczasowy przewodniczący przechodzi do polityki międzynarodowej.
- Do tego zmierzam - statut nie przewiduje ograniczenia sukcesji pierwszego zastępcy. Nie ma statutowej konieczności, żeby teraz rozpisywać wybory nowych władz.
- A kogo by pan widział w roli nowego premiera?
- Dobrą praktyką ostatnich lat jest to, że przewodniczący największej partii w Sejmie zostaje szefem rządu.
- Czyli jeżeli Ewa Kopacz zostanie szefową partii, z automatu zostanie także premierem?
- Moim zdaniem pani marszałek to naturalny kandydat.
- Ewa Kopacz będzie w stanie z powodzeniem zastąpić przebojowego Donalda Tuska, który, trzeba mu to oddać, potrafił uwieść Polaków jak mało kto?
- Po pierwsze, nie będzie sama. Po drugie, z racji sprawowanej funkcji ma częsty kontakt z mediami. Co prawda występuje w roli marszałka Sejmu, a to zupełnie inne stanowisko niż premiera RP, ale wszystko wskazuje na to, że sobie poradzi.
- Pojawiają się pytania o samodzielność Ewy Kopacz. Czy nie będzie przypadkiem narzędziem Donalda Tuska w kierowaniu PO z tylnego siedzenia?
- Na pewno będzie stuprocentowym, samodzielnym liderem. Nie mam co do tego wątpliwości.
- Liczy pan, że także panu coś się w tym nowym rozdaniu trafi? Podobno miałby pan zastąpić Ewę Kopacz i z wicemarszałka awansować na marszałka Sejmu.
- Polityka jest robotą zespołową. Role w zespole rozdziela się w wyniku wielu rozmów i konsultacji. Nie ma więc powodu, żeby snuć tu jakieś spekulacje na temat objęcia przeze mnie stanowiska marszałka.
- Wiele się mówi też o tym, że tzw. spółdzielnia, czyli środowisko ludzi PO, związanych z panem, ma teraz odgrywać kluczowe role w partii.
- Nigdy nie było czegoś takiego jak spółdzielnia Grabarczyka.
- Czyżby dziennikarze sobie to wymyślili?
- To już pan powiedział.
- Mówi pan o grze zespołowej. Czy w odświeżonej drużynie PO jest miejsce dla Grzegorza Schetyny? Jeśli tak, to w jakiej roli? Ministra?
- Wszelkie decyzje personalne będzie podejmował nowy premier.
- Pana zdaniem miejsce dla Schetyny powinno się znaleźć?
- Już kiedyś tak powiedziałem i to się nie sprawdziło. Nie chcę więc spekulować na ten temat.
- Pojawiają się sugestie, że PO mogłaby zdecydować się na wcześniejsze wybory parlamentarne, które połączono by z wyborami samorządowymi. Dzięki temu mielibyście zagospodarować sukces, jakim jest nominacja premiera na szefa RE. Co pan na to?
- Nie słyszałem takich dyskusji wśród członków Platformy. Pojawiały się one jedynie w ustach komentatorów politycznych i ludzi, którzy nie są w PO. Sytuacja jest taka, że w środę mieliśmy wystąpienie premiera, w którym zapowiedział bardzo precyzyjny plan działania na najbliższy rok.
- Tyle że od środy wszystko wywróciło się do góry nogami.
- Jasne. Jednak zapowiedź wsparcia polskich rodzin, szczególnie tych wielodzietnych, a także wsparcia dla seniorów to zobowiązania, które muszą być teraz przez koalicyjny rząd zrealizowane. Osobiście nie wyobrażam sobie skrócenia kadencji przed uchwaleniem odpowiednich ustaw.
- Janusz Lewandowski nie wyklucza wariantu wcześniejszych wyborów.
- Przyznam, że od soboty nie miałem czasu, żeby śledzić to, co dzieje się w mediach, i nie znam tej wypowiedzi.
- Donald Tusk obok Jarosława Kaczyńskiego jest jednym z filarów sporu między PO i PiS, który określa naszą scenę polityczną. Czy kiedy premiera w Polsce zabraknie, będziemy świadkami powolnego zmierzchu tego sporu i dominacji obu tych partii?
- Na pewno Donald Tusk będzie teraz odgrywał bardzo ważną rolę w Unii Europejskiej, zupełnie inną niż ta, którą odgrywał do tej pory. Platforma, przynajmniej w mojej opinii, jest do tego przygotowana.
- Ale czy da się jeszcze utrzymać temperaturę sporu między obiema partiami, który napędzał wam i PiS wyborców?
- Używa pan skrótów myślowych. Ja mówię raczej o tym, że rozwiązywaliśmy realne problemy, biorąc, oczywiście, pod uwagę fakt, że polityka rządzi się swoimi prawami, które zakładają emocje. Najważniejsze jest jednak to, żeby rozwiązywać problemy i Donald Tusk wskazał, które z nich są teraz najważniejsze. My będziemy ten program realizować.
- Imponujący idealizm, ale nie wierzę, że nie bierzecie pod uwagę tego, jak teraz rozgrywać wojnę z PiS.
- PiS musi teraz szukać dla siebie odpowiedniej ścieżki.
- Pana zdaniem kto przy braku Donalda Tuska w polskim życiu politycznym ma teraz większy problem - PO czy PiS?
- Platforma nie ma problemu.