Do projektu przystąpiło wiele przedsiębiorstw, które co prawda działały dotychczas w branży odzieżowej, ale po zamknięciu sklepów i galerii handlowych musiały błyskawicznie zmienić swoje cele. Zamiast szyć ubrania, zaczęły produkować maseczki.
- Dotychczas zajmowaliśmy się produkcją dzianin w dużych belach dla potrzeb przedsiębiorstw i szwalni produkujących odzież – mówi Jan Wernicki z Teofilów SA. – Po nastaniu pandemii szycie ubrań właściwie ustało, więc musieliśmy szybko zmienić nasze cele. Zaczęliśmy zlecać naszym kooperantom szycie maseczek. Dzięki temu produkcja w tych zakładach znowu ruszyła. Szwaczki, które narzekały wcześniej na swoje zarobki i myślały o zmianie zawodu, chętnie zabrały się do pracy. Nasz zakład zlecił uszycie ponad miliona maseczek. Dziś praca u naszych odbiorców na szczęście wraca do normy, czyli znów zajmują się ubraniami.
- Program masowego szycia maseczek uratował dziesiątki tysięcy miejsc pracy – mówi Tomasz Szypuła, prezes PTAK Warsaw Expo i członek Rady Nadzorczej PTAK S.A.. - Nasza firma, z czego jesteśmy niezwykle dumni, była jednym z jego koordynatorów. Dzięki projektowi #PolskieSzwalnie milionom Polaków uszyte zostały maseczki. Sytuacja branży odzieżowej po wystąpieniu pandemii była wręcz katastrofalna. Obawialiśmy się powtórki z początku lat 90-tych ubiegłego wieku, kiedy jeden po drugim padały wielkie zakłady odzieżowe. Przecież teraz większość firm produkujących ubrania miała już przygotowane wiosenne kolekcje, zainwestowała w to niemałe środki, często z kredytu, a nie było możliwości sprzedaży. Więc ten program okazał się kołem ratunkowym dla całej branży. Nasza firma koordynowała około stu szwalni, które uszyły kilkanaście milionów maseczek. To było ogromne przedsięwzięcie logistyczne, które na całe szczęście zakończyło się powodzeniem.
W ramach projektu uszyto około 50 milionów maseczek, które można kupić na stacjach PKN ORLEN, Lotos, w drogeriach Rossmann czy sklepach Intermarche i Bricomarche.