- Nadal uważam, że okładka i artykuł "Wprost" mówiące o sytuacjach z życia prywatnego KD były niedopuszczalne, nieetyczne i były manipulacją, chodziło bowiem wyłącznie o dobrą sprzedaż gazety i zrobienie większego smrodu, a nie mobbing. Sam mobbing tak dobrze jak plastikowa lala się nie sprzeda. I redaktorów nie interesuje. Szkoda, bo jak pisałam, ja i moi znajomi coś o tym wiemy - napisała na swoim facebooku Korwin Piotrowska.
Zobacz: RODZINA Kamila Durczoka: żona Marianna i syn Kamil. Co robią? Gdzie mieszkają?
Gwiazda już od początku broniła Durczoka, a po publikacjach postanowiła odejść z tygodnika. z którym była od kilku lat związana. Dziennikarka nie ukrywała, że artykuł wchodzi z butami w życie Kamila Durczoka, a cała publikacja to według niej, "ubecka ustawka". Korwin Piotrowska zainspirowana kolejnymi publikacjami "Wprost", sama przyznaje, że była mobbingowana. - Byłam mobbingowana. Znam ludzi mobbingowanych. Zawód dziennikarski jest bardzo podatny na mobbing, szczególnie w czasach kryzysu. Chciała, żeby "Wprost" powiedział, co się dzieje w redakcjach. Zobaczyłam Kamila i pomyślałam: nie bawimy się już dalej. Pachniało ubecką ustawką. To nie jest kwestia, czy jestem (jak piszą): TVN-owskim sługusem, "pachołkiem", czy jestem "dziwką Durczoka". Wisi mi to. To chodzi o etyczne podejście. Nie kupię tej gazety - stwierdziła w rozmowie z Pudelkiem.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail