Hierarchowie chcą, aby podobnie jak w niektórych państwach europejskich, każdy obywatel miał możliwość przekazania 1 proc. swoich podatków na Kościół. Według wyliczeń ekspertów może chodzić nawet o 600 mln zł rocznie!
Proponowane przez KEP rozwiązanie podobne jest do mechanizmów istniejących m.in. w Hiszpanii, na Węgrzech czy we Włoszech. Biskupi chcą, aby na Kościół lub inny związek wyznaniowy można było przeznaczyć 1 proc. swojego podatku.
Byłaby to dodatkowa możliwość w stosunku do przekazania 1 proc. podatku na organizację pożytku publicznego. Tak więc każdego roku decydowalibyśmy, jak przeznaczyć 2 proc. naszego podatku.
Fundusz Kościelny do likwidacji
W zamian KEP jest gotowy na likwidację Funduszu Kościelnego, który wynosi ok. 90 mln rocznie i przeznaczany jest na składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych wszystkich wyznań.
Jednak według wyliczeń "Gazety Wyborczej" takie rozwiązanie, w czasach kryzysu, nie jest korzystne dla podatników i budżetu. Bowiem 1 proc. podatku, które chce od nas KEP, to nawet 600 mln złotych, które zamiast do kasy państwa, mogą trafić na konta Kościoła.
Pomysł Konferencji Episkopatu Polski, aby podatnicy mogli odpisać 1 proc. podatku na rzecz wybranego kościoła lub grupy wyznaniowej wzbudził emocjonującą dyskusję w programie Radia Zet 7. DZIEŃ TYGODNIA. Politycy podzielili się na dwa obozy. Co ciekawe za pomysłem opowiedział się Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota.
- Pomysł odpisu od podatku jest bardzo dobrym pomysłem, ale pod warunkiem, że kościół nie będzie sięgać do kieszeni podatnika w żaden inny sposób - wycofanie religii ze szkoły, wycofanie jakichkolwiek dotacji na działalność kościelną, wtedy odpis od podatku - argumentował.
Krytycznie do założeń Konferencji Episkopatu Polski podszedł prezydencki minister, Tomasz Nałęcz.
- Ja jestem zdziwiony, bo myślałem, że Fundusz Kościelny został ustanowiony w złych czasach PRL jako rekompensata za odebrane mienie. Myślałem, że skoro kościół odzyskuje mienie, to ten Fundusz powinien zostać zlikwidowany. Teraz słyszę, że ma zostać zastąpiony czymś znacznie obszerniejszym i pochodzącym z budżetu państwa, bo to nie jest dobrowolna ofiara, a uszczuplenie dochodów państwa - tłumaczył Nałęcz.