- Nie robi się z gęby cholewy. To nie jest romantyczny kochanek, ale wiarołomca - mówi "SE" ks. dr Henryk Łuczak, autor książki "Dziczeją dusze Polaków". Krytykuje byłego premiera za zdradę ideałów, moralne skarłowacenie i uleganie pokusom "prowokowanym przez sekshormony".
Przeczytaj koniecznie: Menda oskarża Izabel Marcinkiewicz: Lalunia odbije ci Kaza
Henryk Łuczak z Wrocławia jest księdzem od 30 lat. Na swoim koncie ma blisko 50 książek, w tym podręczniki do katechezy. Ze swoimi kazaniami odwiedził ponad 400 parafii.
- Dużo rozmawiam z ludźmi. To oni zainspirowali mnie do tej książki. Byli zbulwersowani postępowaniem byłego premiera - przekonuje duchowny. Przyznaje, że od dawna śledził polityczne poczynania Marcinkiewicza.
Czytaj dalej (fragmenty książki) >>>
- Widziałem, że ma mentalność niewyrośniętego nastolatka i niestety, poznałem się na nim - ucina. Duchowny twierdzi, że najbardziej uderzyła go obłuda byłego premiera, który publicznie manifestował swoje przywiązanie do dekalogu, a z roli przykładnego męża i ojca uczynił polityczny atut.
Patrz też: Isabel: Nie jestem kurą domową. Iza Marcinkiewicz wejdzie do polityki?
- Czy to wszystko było oszustwem? - pyta dramatycznie. Wczoraj próbowaliśmy porozmawiać z bohaterem książki ks. Łuczaka. Niestety, Kazimierz Marcinkiewicz nie chciał odnieść się do krytycznych słów duchownego.
Fragmenty z książki "Dziczeją dusze Polaków"
Nierozsądny Panie Premierze! Przeraża mnie to, co Pan obecnie czyni w imię "szalonej" miłości do młodej kobiety - pozbawionej delikatności, mądrości i cnoty.
Nietrudno sobie wyobrazić, co by się działo w Polsce, gdyby wszyscy postępowali w taki sposób, jak Pan - korzystali z demokratycznego prawa do zdradzania żony i porzucania dzieci.
Nie wypada by człowiek wierzący i dumny ze swojej przynależności do Kościoła, nagle zaczął chlubić się publicznie swoim grzechem.
Nie podejrzewałem, że "najpopularniejszy" polityk w ostatnich latach w Polsce potrafi tak łatwo stracić honor i przehandlować swoją duszę.
Był czas, kiedy twarz ta była eksponowana po to, by Polacy mogli w niej "wyczytać", jak piękna jest wierna miłość małżeńska, co znaczy prawdziwe szczęście rodzinne, ile radości dostarcza poświęcanie się dla swoich czworga dzieci. Patrzyłem z podziwem na twarz człowieka, który starał się mnie przekonać, że strzeże skutecznie szlachectwa swej duszy i nie ulega nigdy wściekłości, szaleństwu, rozpuście. Czyżby wówczas Pan świadomie mnie okłamywał i zwodził w celu zdobycia taniej popularności?
Nie wolno gorszyć swoim postępowaniem innych ludzi, których się przekonywało wcześniej o własnej szlachetności, uczciwości i prawości.
Patrzę Panu w twarz jako katolikowi. Dostrzegam w niej coś co mnie niepokoi, gorszy i oburza.
Pan postąpił w sposób niegodny katolika, porzucając swoją żonę, by zająć miejsce u boku kochanki w "łożnicy pieszczot". Jest to przejaw zdziczenia sumienia i zauroczenia niemoralnym postępowaniem.
Patrzę w twarz Panu jako mężczyźnie, który postępuje jak "niewyrośnięty" nastolatek! Nie pojmuję, jak do tego doszło, że pięćdziesięcioletni mężczyzna zdejmuje obrączkę ślubną i wchodzi bez najmniejszych wyrzutów sumienia w dziewczęce łoże, by się upoić białą piersią młodą.
Prawdziwy mężczyzna nie robi z gęby cholewy ani nie dotyka ręką łona dziewki, która nie jest jego małżonką ani nie ulega pokusom prowokowanym przez swoje sekshormony.
Nie szanuje Pan samego siebie, bo publicznie manifestuje swoje "skarłowacenie" moralne.