Ten napad miał być dowodem, że Janusz W. potrafi być perfekcyjnie zorganizowany i osiągać zaplanowane cele. Co prawda szczytem marzeń był dla niego skok na bank, ale uznał, że złupienie poczty w Darłowie będzie na początek łatwiejszą wprawką. Było południe 2 września 2011 roku, kiedy Janusz W. w gumowej masce wkroczył do budynku. - To jest napad! - krzyczał, strzelając w górę. Pracownicy i klienci nie dowierzali. Przez chwilę myśleli, że to żart, jakieś ćwiczenia. - Nie widzieliście amerykańskich filmów?! To jest k... napad! Wszyscy na ziemię! - wrzasnął bandyta.
Ludzie posłusznie runęli na podłogę, a kasjerka wydała pieniądze - 4400 złotych. Już wtedy jednak na miejsce jechała policja, bo jedna z pracownic ukradkiem włączyła alarm, a inna zauważyła, jak bandyta wchodził do budynku poczty, gdy ona sama szła w jego kierunku. Kiedy więc Janusz W. wziął nogi za pas, ruszyli za nim policjanci. Doszło do regularnej strzelaniny. Przestępca został obezwładniony, a pieniądze wróciły na pocztę.
Wczoraj Sąd Okręgowy w Koszalinie za napad, groźby karalne i usiłowanie zabójstwa skazał Janusza W. na 12 lat pozbawienia wolności.