Do tragedii doszło w niedzielę o 17.45. Od rana na torze ćwiczyli legalnie motocykliści głównie ze Wschowy. Ośmiolatek przyjechał natomiast wraz z krewnym na trening z powiatu głogowskiego. Organizatorzy imprezy, członkowie wschowskiego teamu Wkm Wschowa, spotkali ich po raz pierwszy. Było już prawie ciemno, kiedy na bocznym torze, gdzie nie powinni jeździć motocykliści, doszło do zderzenia jadącego na swym motorze ośmiolatka z 37 - letnim motocyklistą. Siła zderzenia była ogromna. Jak wykazała sekcja zwłok chłopca, doznał on bardzo rozległych obrażeń. Miał porozrywane narządy wewnętrzne. Z kolei druga z ofiar znalazła się w bardzo poważnym stanie w szpitalu w Głogowie.
Doświadczeni motocykliści zachodzą w głowę, z jaką prędkości musieli jechać zarówno dorosły, jak i dziecko, aby doszło do takiej masakry. - Na takich torach czasami jeździ się nawet sto kilometrów na godzinę i wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak właśnie było w tym przypadku - mówi doświadczony lubuski motocrossowiec. Śledczy ustalili, że obaj motocykliści, zarówno posiadający co prawda licencję ośmiolatek, jak i jego dorosły kolega, nie powinni byli jeździć na ,,zakazanym'' torze. Jak dotychczas nikomu nie przedstawiono zarzutów. Jednak, jak nieoficjalnie dowiedział się ,,SE'', ewentualnie zarzuty mogą zostać postawione krewnemu ośmiolatka, który przyjechał z młodym głogowianinem, więc formalnie był jego opiekunem podczas treningu na torze pod Wschową i powinien pilnować każdego kroku dziecka.
Zobacz także: Sopot: komornik ZAJĄŁ uczelnię. Studentów eksmitowano z akademików