To był dramatyczny wyścig, w którym do ostatnich kilometrów wszystko wskazywało na sukces Polki. Justyna równo pracowała w czołówce, od której dość szybko odstała liderka PŚ Petra Majdić.
3,5 km przed metą stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Majdić, którą wszyscy spisali na straty, błyskawicznie dogoniła prowadzące.
- Kiedy zobaczyłam, że Petra nas dochodzi, uznałam, że muszę zaatakować, chociaż myślałam raczej o finiszu pod koniec dystansu - opowiada nam Kowalczyk.
Słowenka była na decydujących kilometrach niewiarygodnie szybka, ostatecznie minęła Kowalczyk, a trzecia finiszowała Japonka Ishida.
- Drugie miejsce wcale nie martwi, szkoda tylko, że wyprzedziła mnie akurat liderka klasyfikacji - przyznaje Justyna.
Trener Wierietielny wprost mówi, że popełnił błąd. - Spieprzyliśmy smarowanie nart - nie ukrywa. - To nie był pojedynek Justyny i Petry, tylko serwismenów. Majdić miała lepszych.
Kowalczyk dzięki wygraniu trzech lotnych premii odrobiła do Majdić 20 pkt w klasyfikacji generalnej PŚ. Jest już też pewna zdobycia małej Kryształowej Kuli za dystanse.