Moje dzieciństwo wiąże się z pięknym wspomnieniem, które dotyczy... kozy. Do dziś darzę to zwierzę ogromnym sentymentem i nie tylko ze względu na kozie serki, których jestem smakoszem.
Urodziłem się w Sławnie na Pomorzu. Moi rodzice mieszkali tam w okresie powojennym. A że czasy były trudne, moja mama hodowała kózkę, która nazywała się Bebi. Nie pamiętałem jej jednak, bo byłem za mały.
Gdy miałem 4 lata wróciliśmy do Warszawy. Potem jeździłem do Żegiestowa (Małopolskie), gdzie mieszkała moja babcia. Tam też była koza Baśka, która towarzyszyła mi w moich dziecięcych wyprawach. Baśka zachowywała się jak pies i wszędzie za mną chodziła. Rosło tam bardzo dużo malin. Kiedy chciałem po nie sięgnąć, Baśka mnie uprzedzała i zjadała je przede mną. Mleko, które dawała, miało smak malin. Do babci często przychodzili kuracjusze i prosili o szklaneczkę tego malinowego mleka. Babcia dawała im, ale tylko szklaneczkę, bo reszta była dla kochanego wnusia.
Muszę przyznać, że Baśka pewnego razu mnie uratowała. Byłem ruchliwym chłopcem, dużo biegałem i wszędzie wchodziłem. Kiedyś buszując w malinowych krzakach, nie zauważyłem przepaści. Już miałem sięgać po maliny, gdy nagle moja ręka znalazła się pomiędzy rogami Baśki. Gdyby nie ona, spadłbym.
W szkole byłem zawsze dobrym uczniem, ale nie prymusem. Pamiętam, że pierwszego mentolowego papierosa zapaliłem, gdy byłem w siódmej klasie. Dziś od paru ładnych lat nie palę, bo wiem, że to źle działa na mój głos.
Gdy miałem 9 lat zapisałem się do Pałacu Młodzieży na zajęcia z metaloplastyki. Mój tata uważał, że jestem antytechniczny i nie mam plastycznych zdolności. Zawziąłem się w sobie i postanowiłem mu udowodnić, że tak nie jest. Na jednych zajęciach zrobiłem paterę oraz broszkę dla mamy. Gdy przyniosłem je do domu, pokazałem ojcu. Był szalenie zadowolony. Wiedziałem wtedy, że jest ze mnie dumny. Mama przechowywała te moje dzieła długi czas.
Ryszard Rembiszewski
Urodził się w 1947 roku. Popularność zyskał jako prowadzący losowania Totalizatora Sportowego. W ubiegłym roku prezenter, zwany Panem Lotto, zakończył jednak swoją długoletnią przygodę z maszyną losującą.
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ub. wieku był gospodarzem "Koncertu życzeń"