Kozy niedaleko Bielska-Białej do tej pory były największą wsią w Polsce. Teraz stały się jeszcze najszczęśliwszą. To właśnie tutaj padła jedna z czterech "szóstek" w ostatnim rekordowym losowaniu Dużego Lotka.
- Zazdroszczę. Nie ma co. To przecież prawdziwa fortuna - wzdycha Beata Kucharska (36 l.), która w zwycięskiej kolekturze gra razem z córką Vivien (12 l.) od wielu lat. Tym razem nie udało jej się zgarnąć wygranej.
- Gdybym to ja wygrała, od razu kupiłabym sobie dom. A może nawet zamieszkałabym w ciepłych krajach. Na pewno jednak trzymałabym język za zębami. Nikt poza rodziną by się nie dowiedział, że to ja skreśliłam właściwą "szóstkę" - zastrzega pani Beata, która już wczoraj kupiła kupony na kolejne losowanie. - Może tym razem się uda - uśmiecha się kobieta, spoglądając na wydruki z numerami.
W liczących kilkanaście tysięcy mieszkańców Kozach wyniki losowania były wczoraj głównym tematem rozmów. Wszyscy z zainteresowaniem rozglądali się wokół i zastanawiali, czy to przypadkiem nie któryś z sąsiadów stał się nagle bogaczem.
Liczby na szczęśliwym kuponie, który przyniósł swojemu właścicielowi 9,5 mln zł, wybrane były metodą "chybił trafił". Zakład sprzedała Olga Glet (25 l.), która w kolekturze przy ul. Bielskiej pracuje od pięciu lat.
Nie ma pojęcia, kto odebrał od niej szczęśliwy kupon.
- Przez naszą kolekturę przewinęło się przed losowaniem grubo ponad tysiąc osób. Kolejka do kasy ciągnęła się jeszcze po godzinie 21. Ale nie ma się co dziwić. W końcu stawka była ogromna - uśmiecha się pani Olga.
Nie wiadomo, czy szczęśliwcem stał się mieszkaniec Kóz, czy ktoś przyjezdny. Wieś leży bowiem przy przelotowej trasie z Bielska-Białej do Krakowa.
Okazuje się, że kolektura w Kozach jest wyjątkowo szczęśliwa dla graczy. Już dwa razy właśnie tu padały najwyższe wygrane. W kwietniu 2001 r. ktoś zdobył ponad 650 tys. zł, a pięć lat temu wygrana wyniosła już 2,5 mln zł! Choć nie wszyscy mogą wygrać taką fortunę, wielu porażka nie zniechęca.
- Gram od 20 lat. Straciłem już na tej zabawie sporo pieniędzy. Ale cóż, liczę, że jeszcze w tym życiu mi się uda - mówi z uśmiechem Kazimierz Dubiel (53 l.), lakiernik samochodowy z Kóz. - Ktoś stąd został w końcu milionerem. Może i mnie się powiedzie... -Ęrozmarza się mężczyzna.